sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział VII

Przeczytaj notkę pod rozdziałem :)
_____________________________________________________________________________________
1 godzina później
Biegł, biegł po plaży.Piasek pod nogami spowalniał jego tempo.Szukał wzrokiem domku, jednak nie mógł go nigdzie dostrzec.Wiedział, że może już być za późno, że mogło jej się coś stać.Nie mógł niestety wcześniej tutaj dotrzeć.Były straszne korki związane z jakimś wypadkiem samochodowym.i
Nagle zauważuył biały domek na końcu plaży z lewej strony.Był pomiędzy drzewami, osamotniony.
Jak najszybciej podbiegł do niego i próbował otworzyć drzwi.Były zamknięte.Usłyszał jakieś kroki.Po chwili drzwi otworzyły się.Stała w nich szatynka, cała roztrzęsiona i blada.Była okryta jedynie jakimś kocem.Chłopak wyminął ją i nie zważając na jej słowa wszedł do sypialni.Nie było tam jednak nikogo.Zajrzał do łazienki.Też nikogo tam nie było.
-Gdzie on jest?!-zapytał wściekły.
-Leon
-Gdzie on jest?!-ponownie zadał jej pytanie.
-Wyszedł.
-Możesz mi powiedzieć co ty zrobiłaś?!
-Zrobiłam to co musiałam-burknęła.
-Aha, czyli twoim zdaniem on może cię wykorzystywać kiedy chce?!Violetta dlaczego mi nie powiedziałaś?!
-To nie twoja sprawa Leon-odpowiedziała chłodno.
-A co powie na to Alex?
-To nie twoja sprawa Leon.Odwal się ode mnie i tak masz wszystko gdzieś i nic tego nie zmieni-powiedziała mocniej zaciskając pięści.
-Wiesz co?!Masz racje!Mam wszystko w dupie, a zwłaszcza ciebie.-powiedział wściekły.-Nic mnie nigdy nie obchodzi, bo przecież ja nie mam uczuć!Tylko wiesz co?!Szkoda, że nie zauważyłaś, że to wszystko, co dla ciebie zrobiłem, to dlatego że cię kocham!-powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami.Szatynka opadła bezsilnie na łóżko.Nie mogła uwierzyć w to, co powiedział.Kochał ją.On naprawdę ją kochał.



-Leon-zawołała nieśmiało stojąc przed drzwiami jego pokoju.Kiedy nie usłyszała żadnej odpowiedzi weszła do środka.Nie było go tam.Nie mogła go nigdzie znaleźć.Otworzyła drzwi szafy.Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła.Jego ubrania i rzeczy zniknęły.Szybko zbiegła po schodach.Zaczęła rozglądać się w celu znalezienia jakiejś karteczki lub listu jednak na próżno.Słona łza spłynęła po jej różowym od pudru policzku.
-Leon, tak bardzo chciałabym żebyś tu był -szepnęła zrozpaczona.Była bezsilna.Nie wiedziała, co dalej ma robić.Wiedziała, że Chris nie odpuści.Musiała to zrobić.Inaczej on skrzywdził by jej ciocię.Nie mogła na to  pozwolić.Nie chciała żeby ktoś przez nią cierpiał.Postanowiła wziąć prysznic Chciała jak najszybciej zmyć go z siebie.Nienawidziła tego uczucia.Czuła się wtedy jak jego dziwka.Czuła się taka wolną kiedy nie musiała myśleć o nim i widzieć go.Nie sądziła, że ta jej wolność tak szybko minie.  

-Leon proszę cię, odzwoń.Martwię się o ciebie-kolejny raz nagrywała pocztę głosową.Nie wiedziała, gdzie on może być.Nie mógł wrócić do swojego domu, bo nie miał kluczy.Mógł też iść do jakiegoś kolegi lub jednej z jego "przyjaciółek".Nie chciała tego.W końcu ten dom należał do jego rodziny.Usłyszała trzask drzwi.Zerwała się na nogi.Nie wiedziała kto to.Kiedy zobaczyła twarz szatyna odetchnęła.
-Leon-powiedziała i chciała go przytulić  jednak ten powstrzymał ja.
-Nie Violetta, przestań.Przemyślałem wszystko i stwierdziłem, że  masz rację.Nie mogę wtrącać się w twoje życie.Nie wiem, co w ogóle sobie myślałem.To twoje życie więc kiedy tylko moi rodzice wrócą wyprowadzę się i już nigdy nie będziesz musiała ze mną rozmawiać ani codziennie widzieć mnie.Przepraszam za wszystko-powiedział po czym wziął walizkę i bez słowa poszedł na górę.Kilka łez spłynęło po jej policzku.Nie chciała, żeby się wyprowadził stąd.Przy nim czuła się bezpiecznie i tak,tak wyjątkowo.Czuła przy nim czuła coś czego nie czuła przy Alexie ani żadnym innym mężczyźnie.



-Violetta, śpisz?-szepnął kiedy wszedł do jej sypialni.
-Nie,nie mogę zasnąć-odpowiedziała.W pomieszczeniu panowała ciemność.Szatynka nie mogła go dostrzec.Poczuła, że zielonooki siada obok niej na łóżku.
-Wiem, że mówiłem, że nie będę sie wtrącał, ale ja nie mogę się pogodzić z tym, że ten sukinsyn cię krzywdzi.Proszę daj sobie pomóc.Obiecuję, że kiedy on trafi za kratki to raz na zawsze dam ci spokój i odejdę z  twojego życia tak jak tego chcesz, bo wtedy, wtedy będę pewny, że już cię nie skrzywdzi-powiedział delikatnie kładąc rękę na jej policzek.
Lekki dreszcz przeszedł przez ciało szatynki.Poczuła ciepło, które zaczęło wypełniać ją od środka.Położyła swoją dłoń na jego dłoni, która nadal spoczywała na jej policzku.
-Nie chcę, żebyś odchodził z mojego życia.Potrzebuję cię w nim-szepnęła.Jej oczy momentalnie zaszkliły się.
- Nie odejdę-powiedział i przytulił ją mocno.-Czyli się zgadzasz?-zapytał.
-Na co?
-Na to, żebym pomógł ci wpakować go za kratki?
-Zgadzam się-powiedziała po czym wtuliła się w niego.
-Przepraszam za dziś-powiedział zielonooki.
-To ja przepraszam.Powinnam była ci powiedzieć.-Leon-szepnęła po chwili.

-Tak?
-To, co powiedziałeś dziś....że, że mnie kochasz, to prawda?-zapytała nieśmiało.
-Gdyby to nie była prawda, to po co miałbym tak mówić?-zapytał.Szatynka zaśmiała się.-Z czego się śmiejesz-zapytał.
-Kiedyś mnie nienawidziłeś, a teraz mnie kochasz-wyjaśniła.
-Nigdy cię nie nienawidziłem.Podobałaś mi się.Taka zadziorna, inna niż wszystkie.Tylko ty nie udawałaś mojej przyjaciółki.Mówiłaś, to co czułaś.Nie bałaś się mi postawić.
-Dlaczego miałabym się bać?
-No widzisz-zaśmiał się.-Mówisz to, co czujesz i jesteś..jesteś po prostu sobą.
-Leon
-Cii, spij już misiu-powiedział słodko i okrył ją kołdrą.Już miał odchodzić kiedy ta złapała go za rękę.
-Zostań-szepnęła.Szatyn położył się obok niej i przytulił ją mocno.Wkrótce oboje udali się do krainy Morfeusza. 

Szatynka obudziła się wtulona w nagi tors szatyna.Lekko uśmiechnęła się.Jego włosy były poczochrane, co dodawało mu uroku.Czuła się tak bezpiecznie.Nie chciała go budzić więc powoli zabrała jego rękę z jej talii i najciszej jak mogła wyszła z sypialni.Usłyszała dźwięk swojego telefonu.
-Cholera!-szepnęła wściekła.Telefon był w sypialni i obudził śpiącego Leona.-Przepraszam-szepnęła wchodząc do sypialni.-Nie chciałam cię budzić.Tak słodko spałeś-zaśmiała się uroczo po czym wzięła telefon do ręki.Usiadła obok niego i podała mu telefon do ręki.Szatyn spojrzał na wyświetlacz.
Od:Chris
Maleńka bądź u mnie tam, gdzie wczoraj.Jestem pewien, że będzie nam tak dobrze jak wczoraj.Przyjdź o 13:00.No chyba, że chcesz, żeby twojej cioci się coś stało.
-Ten sukinsyn myśli, że będzie mu tak dobrze jak wczoraj tak?No to zobaczymy-powiedział z chytrym uśmieszkiem.Już wtedy cały plan był w jego głowie.
____________________________________________________________________________
Kochani! <3
Bardzo Was przepraszam za to, że długo nie było rozdziału, ale ta szkoła...dobija mnie.Nie wiem czy zdołam policzyć egzaminy jakie mam do zaliczenia.
Nie mogę doczekać się ferii, a wtedy obiecuję, że rozdziały na moich blogach będą się pojawiać często.Mam takie pytanie.Nie jestem pewna czy chcecie, aby to opowiadanie zawierało wulgaryzmy?Piszcie w komentarzach.
Życzę miłego czytania! :)
Pozdrawiam! <3
Tini Blanco <3

2 komentarze:

  1. Wspanialy jak zawsze :) wulgaryzmy moga byc, jak leon troche sklnie tego sukinsyna to nic sie nie stanie :) Czekam na nastepny rozdzial. Opowiadanie wspaniale, moje 2 ulubione, bo 1 jest oczywiscie You're my sunshine :)

    -Zośka

    OdpowiedzUsuń