sobota, 22 listopada 2014

Rozdział III

Obudziła się słysząc dźwięk zamykanych drzwi.Richard wychodzi-pomyślała.W końcu już zrobił swoje.Była naga więc ubrała się i usiadła na łóżku.Nienawidzę mojego życia.Dziewczyna zaczęła płakać.Dlaczego nie może być tutaj teraz moich rodziców?Po co jechali po ten durny prezent?!-myślała.Zeszła na dół i otworzyła lodówkę.Oprócz przeterminowanego dżemu, nic więcej w niej nie było.Violetta postanowiła zamówić pizzę w tym celu zadzwoniła do pizzeri.Po dwudziestu minutach usłyszała dzwonek do drzwi.Otworzyła drzwi, ale zamiast faceta z pizzą w progu stał nie kto inny jak Verdas.
-Czego chcesz?-zapytała oschle.
-Możemy pogadać?
-Nie-powiedziała i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.Ponownie zadzwonił na dzwonek.Dziewczyna zignorowała to i usiadła na kanapie w salonie.Zaczął ją denerwować nieustanny dźwięk dzwonka.Podeszła do drzwi, otworzyła je i znów usiadła na kanapie.Szatyn wszedł i ostrożnie zamknął je.Usiadł na kanapie obok niej i westchnął.
-Chodzi o to, że-zaczął jednak dźwięk wydawany przez telewizor, który włączyła dziewczyna przeszkodził mu.Wziął drugi pilot i wyłączył go.
-Posłuchaj.Wiem ,że niezbyt mnie lubisz, ale chciałem cię przeprosić za Chrisa.I spytać czy to przez to nie chodzisz do szkoły?
-Nie mogę w to uwierzyć!Sam Leon Verdas mnie przeprasza!-krzyknęła sarkastycznie udając podekscytowaną.-Przeszło mi już-powiedziała obojętnie bawiąc się paznokciami.
-To nie może przejść tak szybko.Wiem, że nadal chowasz urazę do niego i dlatego chciałbym abyś nikomu nie mówiła o tym co się stało na imprezie, bo
-Bo co?!Chris się pewnie już pochwalił, że prawie zaliczył kolejną dziewczynę?!-przerwała mu.
-A ty co?!Wypłakałaś się już swojej matce ?!A może powiedziałaś już swojemu tacie o tym, że on chciał cię zgwałcić?!Może to przez twoich rodziców Chrisa nie ma już od kilku dni?!Nie wiedziałem, że jesteś, aż taką pustą laską!Rodzice cię nie wychowali?!Pewnie są dokładnie tacy sami jak ty?!Tacy sami idioci!
-Wyjdź.
-Bo co?!
-Wyjdź!-krzyknęła głośniej.Szatyn wyszedł, a dziewczyna zaczęła płakać.Jak on mógł powiedzieć coś takiego?!Nie miała już ochoty na żadną pizzę więc poszła na górę i zamknęła się w swoim pokoju.


-Leon!-krzyknęła pani Verdas.
-Tak mamo?-zapytał spokojnie.
-Kolacja.
-Już idę.Rodzina Verdas zasiadła przy stole.
-Załatwiłam ci już korepetycje.W sobotę przyjdzie tutaj ta dziewczyna.
-Ładna chociaż?
-Leon!-krzyknęła matka.
-No dobra, dobra.
-Co tak właściwie robiłeś dziś po szkole?-zapytał go ojciec.
-Byłem u takiej jednej-matka zmroziła go wzrokiem.
-Spokojnie mamo chciałem tylko załatwić z nią pewną sprawę.
-Jaką?
-Dotyczy Chrisa, ale to nie ważne.A tak właściwie, znacie rodziców Violetty Castillo?
-Znaliśmy-powiedziała pani Verdas.
-Jak to znaliście?-zdziwił się Leon.
-Zginęli w wypadku samochodowym, gdy Violetta miała dziesięć lat.Leon zamarł słysząc to, co mówi jego ojciec.
-Jaki ze mnie debil!-krzyknął szatyn.
Wstał i wyszedł z domu nie zwracając uwagi na słowa rodziców.

-Dobry wieczór.Jest Violetta?
-Nie ma i nie będzie!-powiedział surowo facet, który był w szlafroku.
-Jak to nie będzie?-zapytał Leon.
-Po prostu.Do widzenia-powiedział i zamknął drzwi.To było dziwne- pomyślał.Kim był ten facet?
Szatyn poszedł na tył domu.Tam znajdował się balkon pokoju dziewczyny.Przynajmniej taką miał nadzieję.Wdrapał się po drzewie i zeskoczył na balkon.Rolety były zasłonięte.Leon zapukał delikatnie w drzwi.Rolety zaczęły się podnosić, a za nimi ujrzał szatynkę, która była zasłonięta kołdrą.Wytarła łzę, która spływała po jej policzku i podniosła głowę.Kiedy zobaczyła szatyna zamarła.Otworzyła drzwi.
-Co ty tutaj do cholery robisz?!-wyszeptała wściekła.
-Przyszedłem
-Ciszej-powiedziała szeptem przerywając mu.
-Przyszedłem cię przeprosić-wyszeptał.
-Nie chcę twoich przeprosin.Idź już.
-Nie pójdę do póki mi nie wybaczysz-mówili nadal szepcząc.
-Leon...proszę cię.To nie jest najlepszy moment.Mój ojczym jest w domu.
-To był twój ojczym?
-Widział cię?!
-Tak, zadzwoniłem do drzwi i on mi otworzył.
-Musisz już iść-powiedziała i już chciała zamknąć drzwi jednak on uniemożliwił jej to stawiając nogę pomiędzy.
-Violetta nie wiedziałem, że twoi rodzice nie żyją.Gdybym wiedział, nigdy bym tego nie powiedział.Zachowałem się jak ostatni kretyn.Wybaczysz mi?
-Dobranoc Leon-powiedziała i zamknęła drzwi.Szatyn zacisnął pięści.Dlaczego ona w ogóle nie chciała go do siebie dopuścić?Była taka niedostępna.Dlaczego płakała?I w ogóle, dlaczego ona miała na sobie tylko kołdrę?Ma chłopaka czy co?Może dlatego nie chciała go wpuścić.Chłopak ostrożnie zszedł i udał się do domu.


-Wiesz, że cię kocham kotku-powiedział do zapłakanej Violetty.Delikatnie pocałował ją i wyszedł.
Dziewczyna wtuliła się w poduszkę i zaczęła płakać.Ubrała się w piżamę.Po co Verdas tutaj przyszedł?Nie dość kłopotów ma przez niego?!Gdyby Richard zobaczył go w jej pokoju...Dziewczyna wzięła laptopa i weszła na facebooka.Chciała znaleźć zdjęcie, to które Leon wstawił, aby zobaczyć komentarze.Przeczytać je.Chociaż wiedziała, że nie są miłe.Jednak nie mogła go nigdzie znaleźć.Usunął je?To niemożliwe-pomyślała.Jednak to była prawda.Leon usunął je.Jutro musi iść udzielać korepetycji synowi dyrektorki.Zgodziła się, bo w końcu to dyrektorka.Miała nadzieję, że nie będzie to jakiś tępy kretyn.Odłożyła laptopa i okryła się kołdrą.Zasnęła.


Następnego dnia Verdas obudził się dosyć wcześnie jak na niego oczywiście.Była sobota.Zwykle w soboty chodził na imprezę jednak dziś nie miał ochoty.Wiedział, że jeśli nie zostanie matka będzie na niego wściekła, bo dziś ma przyjść ta dziewczyna od korepetycji.Jego pokój był w bardzo złym stanie.Wyglądał jakby huragan po nim przeszedł.Wszystkie ciuchy leżały na podłodze i na łóżku.Do pokoju weszła matka Leon.
-Leon masz to natychmiast posprzątać.Chyba nie chcesz mi narobić wstydu przed tą dziewczyną.
-Mamo, to tylko pokój.Błagam cię.
-Już wiem kto to-powiedziała pani Verdas.
-No kto?Królowa angielska?-zapytał ironicznie.
-Z resztą, co ja ci będę mówiła.Masz posprzątać tutaj Leon-powiedziała i wyszła.Chłopak jednak usiadł przy laptopie i nałożył słuchawki.Usłyszał głośne walenie w drzwi.
Otworzył drzwi.Przed nimi zobaczył wściekłą matkę.
-Pukam i pukam, a ty nie raczysz mi nawet otworzyć.
-Miałem słuchawki na uszach.
-Przyszła już.Jest na dole-powiedziała i zeszła na dół.Leon ubrał kapcie i zaczął schodzić po schodach.
-Violetta to mój syn-powiedziała pani Verdas i wskazała na?Puste schody, bo Leona już na nich nie było.Wszystkie rzeczy pozbierał i wrzucił do szafy.Ledwo ją domknął.Wskoczył do łazienki i ogarnął się.Umył zęby i przebrał się.Po chwili wrócił do salonu.
-Jestem powiedział.Gdy Violetta zobaczyła kim jest jej "uczeń" zamarła.
-To idźcie na górę, ja przygotuję wam coś do jedzenia-oznajmiła mama Leona.
Violetta podniosła się i ruszyła na górę.
-Powiedz mi dlaczego zawsze muszę trafić na ciebie?-zapytała go siadając na kanapie.
-Może to przeznaczenie?-zapytał ją po czym roześmiał się.Dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatą.Wyciągnęła zeszyt i książkę do matematyki.Przez dwie godziny próbowała mu wbić do głowy na czym polega pierwiastkowanie i potęgowanie pierwiastków.Zdziwiło ją to, że dobrze rozwiązał dziesięć zadań na czternaście.Była zaskoczona tym, że udało jej się go czegoś nauczyć.
-Odprowadzę cię-powiedział Leon, gdy wychodziła.
-Nie, sama sobie poradzę-powiedziała oschle.
-Odprowadzę cię-powiedział ponownie.
-Możesz się ode mnie odczepić?Umówmy się tak:Poza korepetycjami nigdy więcej się nie zobaczymy.Ja dam spokój tobie, a ty dasz spokój mi.Nie będziesz się wtrącał w moje życie i po korkach znikniesz z niego raz na zawsze okej?!
-Dlaczego nie możemy być nawet przyjaciółmi?!
-Wiesz, że w twoim i moim przypadku to niemożliwe-powiedziała i wyszła z domu.
Szatyn wybiegł za nią.
-Właściwie czemu gdy ostatnio do ciebie przyszedłem byłaś naga?-palnął bez namysłu.
-Nie twoja zasrana sprawa!-krzyknęła mu prosto w twarz.Chwycił ją za nadgarstek.Dziewczyna zatrzymała się i odwróciła się do niego.
-Chcesz wiedzieć?!Naprawdę tego chcesz?!
-Tak właśnie tego chcę!
-Mój ojczym molestuje mnie odkąd mam dziewięć lat,za każdym razem sprawia mu to większą przyjemność.Moja ciotka ma problemy psychiczne i gdy jej to powiedziałam nie uwierzyła mi.Nikt nigdy mi nie uwierzył.Gdy miałam trzynaście lat ciotka i ojczym załatwili mi psychologa, który postawił diagnozę, że mam problemy z psychiką.Od tamtej pory wszyscy uważają mnie za wariatkę, więc gdybym poszła na policję i tak nikt by mi nie uwierzył.I co?!Lepiej ci teraz?!
-Violetta ja, ja nie wiem co powiedzieć.
-Nic nie mów.Chciałeś wiedzieć to teraz już wiesz, dlaczego nie pałam sympatią do wszystkich, a teraz odczep się ode mnie!-krzyknęła i odeszła.Po prostu odeszła.
_____________________________________________________________________________
Rozdział numer trzy już jest! :D
Mam nadzieję, że wam się spodoba! <3
Życzę miłego czytania! ;D
Tini Blanco <3






czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział II

-A co tam u naszej sprzątaczki?-zapytał ze śmiechem Christoper-przyjaciel Leona.
-Wiesz jakoś mnie to nie obchodzi.Mam to gdzieś.-odpowiedział szorstko szatyn.
-Idziesz dziś na domówkę do Suzy?
-Nie wiem, może-odpowiedział obojętnie.
-Jak to nie wiesz?Myślałem, że Suzy i ty no wiesz...
-Kurwa raz ją przeleciałem  i od razu mamy być parą.Może się jeszcze z nią ożenię co?!
-No, a chociaż fajnie było?
-Błagam cię.On by to pamiętał?!Już tyle lasek przewinęło się przez jego łóżko.Nie zdziwiłabym się, gdyby nawet woźną przeleciał-wtrąciła się Violetta przechodząc obok nich.
-Nie bój się tobie to nie grozi!-krzyknął Verdas próbując się odgryźć.
-Przestań, bo się zarumienię!-krzyknęła sarkastycznie.
-Boże, nienawidzę jej.
-Czy ja wiem.Nawet niezła jest-powiedział podchodząc do nich Diego.
- Ja pierdole z kim ja żyję?!-powiedział i ruszył do wyjścia ze szkoły.Wagary?Może być.Stwierdził, że i tak przejdzie dalej, bo jego matka to dyrektorka tej budy.Ruszył w stronę domu jego 'znajomej' -miał ochotę się trochę zabawić.

Puściłam kolejną piosenkę.Suzy wynajęła mnie jako hm? Didżejkę?W sumie to nie wiem czemu się zgodziłam.No tak już wiem.Kasa.Potrzebuje kasy.Moja ciotka mi nie pożyczy, a Richard-nic od niego nie chcę.Zdziwiłam się, że mnie zaprosiła, ale okej, nic nie mówię.Dziewczyna poszła do łazienki, a tam spotkała Christopera- tego idiotę.Stanął jej na drodze, chciała go wyminąć jednak on przyparł ją do ściany i pocałował.
-Wiesz?Jesteś cholernie seksowna.Nie słuchaj tego, co mówi Verdas.On się nie zna, to idiota i tyle.
-Zostaw mnie!-próbowała krzyczeć jednak on zatkał jej usta.
-Daj spokój wiem, że tego chcesz-mówił pomiędzy pocałunkami.Zaczął rozpinać jej bluzkę.Próbowała się wyrywać jednak był zbyt silny.Mocno ścisnął jej pośladek, co ją zabolało.Pozbawił ją bluzki, i gdy już miał ściągać jej dolną garderobę do łazienki wszedł Verdas.Zamarł, gdy zobaczył ich razem.Zobaczył, że Violetta płacze.
-Chodź Leon, zabawimy się z nią-powiedział ze śmiechem nadal zatykając jej usta ręką.
-Pojebało cię czy co?!Zostaw ją!-oderwał przyjaciela od niej.Violetta ubrała bluzkę i wybiegła z domu.Leon pobiegł za nią.
-Czekaj!-krzyknął biegnąc za nią.
-Odwalcie się ode mnie!Nienawidzę was!Nienawidzę ciebie i tych pieprzonych gnojków!Nienawidzę mojego życia!-płakała jednocześnie krzycząc.Chwycił ją za ramiona jednak ona wyrwała się mu i uciekła.Szatyn nie rozumiał jak Chris mógł to zrobić.Okej niby się z niej śmiali, ale jest pewna granica.Bez przesady znowu.Jak laska nie chce to znaczy ,że nie chce.Postanowił wrócić do domu.Nie miał ochoty na spędzanie czasu w ich towarzystwie.


-Castillo?-zapytała nauczycielka sprawdzając obecność.
-Nie ma-powiedziała jej przyjaciółka.Szatyn spojrzał na ostatnią ławkę, w której powinna teraz być.Nie było jej już od kilku dni.Był zaskoczony, bo myślał, że to taka wzorowa uczennica.Tylko dlaczego nie było jej w szkole?Nie no, nie żeby się martwił czy coś on tylko przecież jest bardzo ciekawy powodu dla, którego nie było szatynki.
-Verdas mam ci zaproszenie wysłać?-zapytała nauczycielka wyrywając Leona z myślenia o niej.
Leon rozejrzał się po sali i nie pewnie podszedł do tablicy, aby rozwiązywać zadania, których i tak nie rozumie.Jego mama ma zapisać go na korepetycje, ale Verdas nie zamierza na nie chodzić..
Jakaś kujonka będzie mu truła o jakiś związkach chemicznych, jakiś pierwiastkach i w ogóle.Nauczycielka była zdziwiona, bo tym razem Verdas nie dodawał swoich zbędnych niemiłych komentarzy...



-Violetta zejdziesz na obiad?
-Nie, nie jestem głodna.
-Vilu zejdź
Dziewczyna nie odezwała się już.Usłyszała trzask drzwi.Richard  wrócił-pomyślała.
Nienawidziła go.Zniszczył jej całe życie.Nadal niszczy.
-Violetta wychodzę do przyjaciółki.Wrócę niedługo kochanie!-krzyknęła Rachel.Violetta wiedziała, co to oznacza.Ona i Richard sami w domu?To nie wróżyło niczego dobrego...


___________________________________________________________________________
I oto kolejny rozdział...
Nie wiem czy się spodoba, ale mam cichą nadzieję, że tak ;)
Pozdrawiam! <3
Tini Blanco<3

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział I

-To twoja wina!-krzyknął Leon Verdas-kolejny idiota stawiany na mojej drodze.
-Tak , ja też bardzo się cieszę, że spędzimy razem trzy godziny, bo ty oczywiście nie mogłeś odpuścić-odpowiedziałam.
-Ja?!Ja nie mogłem?!To tobie zachciało się kablowania kretynko!
-Nie, najlepiej byłoby gdybym stała i patrzyła jak go bijecie!
-Akurat tak się składa, że nikt cię tam nie zapraszał.Wcale nie musiałaś stać i patrzeć, mogłaś sobie po prostu iść, ale nie tobie zachciało się być wzorową uczennicą.To przez ciebie musimy teraz tutaj siedzieć.Sory, ale moim największym marzeniem nie jest siedzenie tutaj z tobą.
-Wiesz co?!Odwal się ode mnie.To nie moja wina!I tak moim marzeniem jest siedzieć tutaj z tobą, bo na pewno nie mam nic lepszego do roboty.
-A co byś robiła?Czytała biblię.Nie czekaj wiem.Zastanawiałabyś się jakim jeszcze sposobem zniszczyć mi życie.
-Nienawidzę cię-powiedziała zaciskając pięści.
-Popatrz jaki zbieg okoliczności.
-Powiedz mi jedno.Dlaczego ludzie tacy jak ty musieli się urodzić?!Żeby uprzykrzać życie takim osobom jak ja?!Już miał jej odpowiedzieć kiedy do sali weszła nauczycielka.
-Najpierw posegregujecie te papiery,potem tamte,potem jeszcze jedne i tak dalej.Postawiła przed nimi siedem stosów papierów i wyszła z klasy.Violetta była wściekła.Nie rozumiała, dlaczego to ona miała odbywać karę.Przecież poinformowała tylko nauczycielkę o bójce, to nie ona biła tego chłopaka.Jednak nie, pani psycholog tego nie akceptuje.Uważa, że powinni być zgraną klasą, a nie donosić na siebie nawzajem.Zgraną klasą?!To nie możliwe.Violetta poza swoim przyjaciółką nikogo więcej nie ma.A Leon?To najpopularniejszy chłopak w całej szkole.Dziewczyna zauważyła, że Leon oparł się wygodnie o krzesło i wyciągnął telefon.
-Mogę wiedzieć co robisz?
-No wiesz posługuję się telefonem.Aha czekaj ty nie wiesz, co to telefon.Telefon komórkowy to takie małe urządzenie dzięki, któremu ludzie tacy jak ja mogą dzwonić, smsować i tym podobne.
-Wiesz jakoś nie grzeszysz inteligencją.Gdybyś był faktycznie takim geniuszem jak ci się wydaję to wiedziałbyś, że ludziom takim jak ty, czyli idiotom telefonów nie sprzedają.No ba nawet do sklepów was nie wpuszczają.
-Ludziom takim jak ja nie każą czekać w kolejkach i dziękują za to, że przyszło się do ich sklepu wiesz?
-No racja przecież oni mają okazję zobaczyć największego kretyna i idiotę na świecie.
Violetta nie słuchała go już.Chciała jak najszybciej skończyć i iść do domu.Te trzy godziny ciągnęły  się jak nigdy.Z pośpiechem wyszła z klasy trzaskając drzwiami, co nie umknęło uwadze nauczycielki.
-Castillo! Dziewczyna odwróciła się w jej stronę.-Skoro jesteś taka pełna energii to znajdzie się jeszcze coś dla ciebie.Umyjesz wszystkie podłogi w szkole, a jak po tym nadal będziesz pełna życia to jeszcze coś wymyślę.
Dziewczyna usłyszała głośny śmiech.Doskonale wiedziała do kogo on należy.Nauczycielka spojrzała na Leona, który nie powstrzymywał się od niepotrzebnych komentarzy.
-Leon!
-Tak?
-Pomożesz jej!
-Ale
-Nie ma żadnego ale.
-Błagam, ja sama dam sobie radę, tylko niech on mi nie pomaga proszę.
-Pomoże ci i koniec kropka.
Po chwili Violetta wycierała już podłogę na korytarzu.
-Wiesz z tym mopem w ręku ci do twarzy.Naprawdę wyglądasz na profesjonalistkę w tym co robisz.
Dziewczyna nie zwracała na niego uwagi.Nie prosiła go nawet oto, aby jej pomógł.Wiedziała, że to niemożliwe.Po półtorej godziny wyszła ze szkoły.Szła chodnikiem, gdy nagle poczuła zimną wodę. która zaczęła po niej spływać.
-Kretyn!-krzyknęła do Verdasa, który odjechał.Cała zmoknięta wróciła do domu.
-Violetta?
-A kto jak nie ja
Dziewczyna zamknęła się w pokoju i przebrała.Ułożyła się wygodnie na łóżku i sięgnęła po laptopa.Włączyła facebooka i zamarła.Na stronie było zdjęcie jak wycierała dzisiaj podłogę, a podpis?"Nasza nowa sprzątaczka, dobrze zna się na tym, co robi"Dziewczyna wpadła w furię.Dobrze wiedziała kogo to sprawka.
-Violetta, stało się coś?
-Wszystko w porządku.
-Zejdź na dół, przyszli do nas moja znajoma wraz z synem.Jest w twoim wieku.
-Zaraz.
Violetta doprowadziła się do porządku i ruszyła na dół po schodach.W salonie zobaczyła ciocię Maddie i bardzo ładną kobietę.Rozmawiały i śmiały się równocześnie.Dziewczyna postanowiła napić się soku.W tym celu ruszyła do kuchni.
-To ty?!
-To ty?!-zaczął ją przedrzeźniać 
-Ty idioto!Jak mogłeś wstawić to zdjęcie?!Myślisz, że to takie śmieszne?!
-Powiedzmy sobie szczerze.To jest bardzo śmieszne.A widziałaś ile masz polubień i komentarzy?
-Tak są na pewno pozytywne racja?!
-Oczywiście.Znaczy w pewnym sensie.Wiesz jak na sprzątaczkę jesteś całkiem całkiem.
-Nienawidzę cię!-krzyknęła i wybiegła z domu.Szatyn roześmiał się.Nie wiedział jeszcze, że później będzie żałował, że kiedykolwiek ją obraził.
_____________________________________________________________
Hejooo! :D
Oto pierwszy rozdział :D
Beznadziejny ,ale mam nadzieję, że mi wybaczycie :D
Życzę mam nadzieję (miłego czytania) :D
Pozdrawiam! 
Tini Blanco <3

poniedziałek, 10 listopada 2014

Prolog

Jak to jest?Zgrywać twardzielkę chociaż w środku być wrażliwą i mającą uczucia dziewczyną?
Cóż odpowiem wam na to pytanie.Źle.Jednak nie mogę sobie pozwolić żeby ktoś mnie za taką uważał.Zwłaszcza on.Mieszkam z ciocią i ojczymem, który wyjechał na dwa miesiące.Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy miałam dziesięć lat.Wcześniej rozwiedli się i mama znalazła nowego partnera, a wypadek to był przypadek, że byli razem w samochodzie.Jechali po prezent dla mnie na święta....i już nie wrócili.Wyprowadziłam się wtedy z ciocią i Richardem do Buenos Aires.Moje życie było jedną wielką porażką.Z resztą nadal jest.Dzisiaj mam 17 lat.Chodzę do liceum, jestem w klasie trzeciej.Nie mogę się doczekać, aż wreszcie skończę szkołę i będę mogła wyjechać stąd.Daleko od tych wszystkich problemów, daleko od........niego.
_____________________________________________________________________________
Hello! :D
Oto mój nowy blog.
Zaskoczeni?
Mam nadzieję, że tak, bo taki miałam zamiar.
To mój drugi blog, dlatego rozdziały będą dodawane po kolei.
Raz na jednym, a raz na drugim.
Oto prolog.
Niedługi, ale to dlatego, że nie potrafię pisać dobrych prologów xD
Mam nadzieję, że nowe opowiadanie spodoba się wam.
Pozdrawiam! :D
Miłego czytania! :D
Tini Blanco <3