poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział IV

-Leoś, kotku-powiedziała uwodząco dziewczyna.-Co z tobą?Jesteś jakiś dziwny.
-Yyy posłuchaj Va,Re,Ca
-Vanessa-powiedziała widząc jego zakłopotanie.Nie była zdziwiona, że nie pamiętał jej imienia.Dla niej wielkim osiągnięciem było, to że znajdowali się właśnie w hotelu.Ona i Leon Verdas.Tak zgadza się, ten Leon Verdas.Blondynka zaczęła całować jego szyję.Chłopak nawet nie zauważył tego.Myślami był zupełnie, gdzie indziej.Był na planecie, która nazywała się Violetta.Dziewczyna zbliżyła się do jego ust.Pocałowała go namiętnie, tym samym sprowadzając go do rzeczywistości.
-Co ty robisz?!-zapytał ją zdenerwowany.
-A po co tutaj przyszliśmy?!-zapytała.
-Masz rację-powiedział i pocałował ją.Ta zaczęła rozpinać jego koszulę.Guzik po guziku.Chyba wiadomo, co wydarzyło się później.


-Czego chcesz?-zapytała go szatynka.
-Skończyłaś tydzień temu osiemnaście lat.Dlaczego się nie wyprowadzisz?
-Po pierwsze nie mam kasy,po drugie co cię to obchodzi i po trzecie co cię to obchodzi?-zapytała i weszła do szkoły.



-Cześć-powiedział przechodząc obok szatynki siedzącej samotnie na ławce w szkolnym korytarzu.
Nie usłyszał odpowiedzi jednak pomimo tego, usiadł obok niej.
-Co u ciebie?-zapytał przerywając niezręczną ciszę.Znowu nie usłyszał odpowiedzi.
-Możemy pogadać?-zapytał poważnym tonem jakiego dotąd nie znała.Cisza.
-Chcę ci pomóc.
Dziewczyna parsknęła śmiechem.Wstała i chciała iść jednak on złapał ją za nadgarstek.Violetta zmroziła go wzrokiem i wyrwała rękę z jego uścisku.Szatyn pokręcił głową z dezaprobatą.Lubił jej śmiech.Nawet kiedy śmiała się z niego.Ma ładne oczy.Jezus Verdas o czym ty myślisz?!
Gdy wrócił do domu usiadł na kanapie przy telewizorze.
-Mamo?
-Tak synku?
-Nasz domek jest wolny?No wiesz, ten po cioci?
-Tak, a co?
-Nic-odpowiedział.-A klucze są gdzie?
-W kuchni w górnej szafce.
-Mój kolega mógłby tam się wprowadzić na jakiś czas?
-Leon, czy twój kolega ma jakieś kłopoty?-zapytała wchodząc do salonu.
-Nie, nie.Po prostu chce trochę odpocząć od swoich rodziców.Wiesz nie wszyscy rodzice są tacy jak wy.
-Leon, nie podlizuj się-powiedziała mama śmiejąc się.
-To jak?
-Myślę, że mógłby-powiedziała.


Zadzwonił dzwonek do drzwi.Szatynka wstała z kanapy i podeszła do drzwi wejściowych.Otworzyła je, jednak za nimi nikogo nie było.Rozglądała się, aż w końcu dostrzegła małe pudełeczko.Wzięła je i weszła do domu.W środku były klucze i liścik podpisany-Do Vilu.
Zaczęła czytać.
Violetto!
Wiem, że starasz się mnie unikać,ale musisz wiedzieć, że tak łatwo się nie poddaję.
To są klucze.Klucze do domku, który należał do mojej cioci.Wyprowadziła się i zostawiła go nam.Możesz się do niego wprowadzić choćby dziś.Nie myśl, że ci pomagam, nie lituję się nad tobą.Po prostu.....wiesz muszę kończyć.Nie będę się rozpisywać.Z tyłu jest adres.Domek jest blisko szkoły, także nie martw się o dojazd do niej.
Ps.Nie przyjmuję zwrotów.
                                                                                                                  Kretyn,którego nienawidzisz
Dziewczyna uśmiechnęła się.Jednak po chwili pomyślała, że to niedorzeczne i postanowiła, że następnego dnia odda mu to.Do salonu wszedł Richard.
-Co tam kotku?Jesteśmy sami.Odświeżę się i możemy się zabawić-powiedział całując ją w policzek.
Violetta zaczęła stukać palcami w stół z nerwów.Zawsze to robiła, gdy znajdowała się w trudnej sytuacji, albo kiedy była zdenerwowana.Gdy Richard opuścił pokój, westchnęła.Wiedziała już, co zrobić.


Mężczyzna wszedł do sypialni, gdzie miała być jego przyszywana córka, jednak nie było jej tam.
-Kochanie?-wołał.Nie mógł jej znaleźć.Na stoliku znalazł mały liścik.Pomyślałby ktoś, że napisała na nim: Nie szukaj mnie.Jednak nie, to nie było w jej stylu.Na kartce było napisane:
Pieprz się!

Dziewczyna nareszcie dotarła na wskazany adres.Dom był piękny.Oświetlony kolorowymi lampkami.Znajdował się poza miastem niedaleko szkoły w zacisznym miejscu.Miejsce było otoczone drzewami.Gęsty las dodawał mu tajemniczości i mroku jednak podobał się jej.Był jak ona.Samotny i tajemniczy.Otworzyła drzwi i weszła do środka.Zaświeciła światło i rozejrzała się.Było tu przytulnie i ciepło.Ściągnęła płaszcz i postawiła walizkę obok szafy.Postanowiła rozejrzeć się po domu.Weszła schodami na górę.Było ciemno.Nie mogła znaleźć włącznika światła.Usłyszała jakieś kroki.Jej oddech przyspieszył się.Nie mogła nic zobaczyć.Nagle światło zaświeciło się, a właścicielem tych kroków był nie kto inny jak Verdas.
-Co ty tutaj robisz?!-zapytała zdenerwowana.Poczuła jednak ulgę, że to on.
-Ja też ogromnie cieszę się, że cię widzę-powiedział z sarkazmem.Podszedł do niej i niespodziewanie przytulił ją.Dziewczyna stała sparaliżowana.Jednak po chwili poczuła się bezpieczna jak nigdy.Poczuła woń jego cudownych perfum.Musiała jednak wrócić do rzeczywistości.
-Mogę wiedzieć, co ty właściwie robisz?
-Yyy, nie mogę cię przytulić?Jak przyjaciółkę?
-Nie jesteśmy przyjaciółmi.
-Jeszcze-zaśmiał się.
-Nigdy.
-Pamiętasz co ci napisałem?Nigdy się nie poddaję.Dziwi mnie, że od razu rozpoznałaś, że to ja.Naprawdę jestem, aż takim kretynem?-zapytał, a szatynka po raz pierwszy śmiała się razem z nim, a nie z niego.
-Pozwól, że nie odpowiem na to pytanie.
-To ja już pójdę.
-Ale
-Ale co?-zapytał.
-Nie mógłbyś zostać?
-Chcesz żebym został?-zapytał śmiesznie poruszając brwiami.
-Nie, po prostu ja...a jeżeli on mnie znajdzie?
-Nie znajdzie cię.Obiecuję.Dziś zostanę z tobą okej?
-Nie, poradzę sobie sama, możesz iść.
-Przestań!
-Co?
-Znowu to robisz!
-Co znowu robię?
-Odpychasz mnie od siebie.Chcę ci pomóc, nie widzisz tego?!
-Leon przestań!
-Co przestań?!Stwierdzam tylko fakty.-powiedział spokojniej.
-Nie umiem zaufać komuś.
-A co z twoją przyjaciółką?
-Nie odzywa się do mnie ostatnio, w ogóle oddaliłyśmy się od siebie.Właściwie to dlaczego ja ci to mówię?!
-Bo mi ufasz.
-Nie.
-Więc zaufaj mi.
-Nie potrafię.Zostawisz mnie samą?
Szatyn westchnął głośno.Wyszedł z pokoju i zamknął delikatnie drzwi.Nie rozumiał dlaczego nie chce mu zaufać.Rozumie, że wiele przeszła, ale to może czas, aby znaleźć osobę, na której będzie mogła polegać?


___________________________________________________________________________
Kolejny rozdział :D
Nie będę się rozpisywać :D
Miłego czytania :D
Pozdrawiam! <3
Tini Blanco <3








                                                               



2 komentarze:

  1. Kolejny wspaniały rozdział :)
    Violatta mieszka już sama...
    Leoś już zakochany...
    Idealnie!
    Ile razy mam powtarzać, że za dobrze piszesz?!
    Chcesz mnie tym dobić, prawda?
    Tak, jestem zadrosna ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń