-Sory-powiedziała odruchowo gdy zderzyła się z kimś.
-To ja przepraszam-powiedział chłopak.-Alex jestem-powiedział wyciągając do szatynki rękę.Dziewczyna delikatnie uścisnęła ją.-Violetta-chłopak uśmiechnął się do niej na co ona zarumieniła się.-Może w ramach przeprosin mógłbym zaprosić cię na ciastko i kawę?
-Okej-powiedziała niepewnie.
-Dam ci swój numer telefonu i zdzwonimy się.
-Okej-znów powtórzyła jednak tym razem bardziej nieśmiało.Chłopak napisał jej swój numer telefonu.
-Do zobaczenia-powiedział i uśmiechnął się znów.
-Tak,do zobaczenia-odpowiedziała.
Jeszcze przez sekundy śledziła wzrokiem odchodzącego Alexa.Nie mogła uwierzyć w to, że umówiła się z nim na randkę.Gdy dotarła do szkoły zauważyła siedzącego na ławce z przyjaciółmi Leona.Chciała przejść obojętnie.Zawsze gdy przechodziła śmiał się z niej i obgadywał ją jednak tym razem zrobił coś czym była zupełnie zaskoczona.
-Violetta!-krzyknął i podbiegł do niej.Dziewczyna stała jak sparaliżowana.-Hej-powiedział do niej i posłał jej uroczy uśmiech.
-Hej-odpowiedziała chłodno.Postanowiła zachować dystans.
-Stało się coś?-zapytał zaniepokojony.
-Nie.
-Wię
-Spieszę się na lekcję-przerwała mu i ominęła go.
Ted-jego przyjaciel podszedł do niego i poklepał go po ramieniu.
-Czyżby Leon Verdas dostał kosza?-zapytał ze śmiechem.
-Odpieprz się!-syknął i również ruszył do sali, gdzie miały odbyć się zajęcia.
Przez całą lekcję cały czas spoglądał na szatynkę.Nie mógł się skupić na niczym innym.Dlaczego go tak potraktowała?!Przecież chce się z nią tylko zaprzyjaźnić.Nic więcej.Jej włosy są cudowne-pomyślał.Długie, złocisto-ciemnobrązowe.Ma takie piękne oczy.I ten uśmiech.Jezus Verdas ogarnij się!-pomyślał.O czym ty myślisz?!Nagle szatynka wyciągnęła telefon z kieszeni.Uśmiechnęła się gdy spojrzała na ekran telefonu.Co ją tak cieszy?!-pomyślał.Jej uśmiech, taki uroczy i słodki-dodał.
Spojrzał na nauczycielkę.Siedziała odwrócona do tablicy i piła kawę.Też używała telefonu.Nic więcej jej nie obchodziło.Dała przykłady potem zadania i tyle.Szatyn jednak nie zrobił ani jednego.Był zajęty.Wyciągnął telefon z kieszeni spodni i wybrał opcję Utwórz wiadomość.
Wybrał numer szatynki i zaczął pisać.
Leon:Dlaczego dziś mnie tak potraktowałaś.Zrobiłem coś nie tak?
Nie otrzymał jednak żadnej odpowiedzi.Spojrzał na szatynkę akurat w tym momencie kiedy ona patrzyła na niego.Spuściła głowę ignorując spojrzenie chłopaka.
Leon:Nie chcesz rozmawiać okej.Zaczekam.
Tym razem nie odwrócił się do niej.Postanowił udawać, że jest mu to obojętne czy odpisze czy nie, czy spojrzy na niego czy jednak nie.Postanowił też, że będzie dla niej chłodny tak jak ona dla niego.
Chociaż zależało mu na niej.Nie wiedział co do niej czuje.Przyjaźń, a może coś więcej?Przez resztę lekcji siedział spoglądając w okno.
-To do zobaczenia-powiedziała kończąc rozmowę z Alexem.Umówiła się z nim na dziewiętnastą.Kawa i ciastko przemieniły się w kolację we dwoje.Dziewczyna przygotowywała się właśnie na pierwszą od kilku lat randkę.Ubrała czerwoną sukienkę i pomalowała usta mocno czerwoną szminką.Zadzwonił dzwonek do drzwi.Violetta zeszła po schodach i otworzyła drzwi.Stał w nich Alex.Był ubrany w koszulę i czarne, obcisłe spodnie.
-Hej-powiedziała witając się z nim.On delikatnie musnął jej rękę.Dziewczyna zaśmiała się.
-Wejdź-powiedziała.-Za chwilę będę gotowa.Rozgość się.Gdy chłopak zobaczył, że szatynka ubiera trampki podszedł do szafy z butami wyciągnął szpilki.
-Załóż je-powiedział.Założyła buty na obcasie chociaż tak strasznie ich nienawidziła.Wolałaby wygodne dla nóg trampki.
-Może zostaniemy tutaj i zjemy jakąś kolację?
Zaskoczył ją tym.Nawet bardzo, ale no cóż...
- Świetny pomysł-powiedziała szatynka.
Nie umiał.Nie umiał pogodzić się z tym, że cały czas odtrącała go.On nigdy czegoś takiego nie czuł.Nie czuł tego do żadnej dziewczyny.Już teraz wiedział co jej powiedzieć.Musiał jej to powiedzieć.Układał słowa jadąc do niej.
-Violetta,nie inaczej.Violetta-powiedział poważniejszym tonem.-Musimy porozmawiać.
-Muszę ci coś powiedzieć.Powiem to wprost.Kocham cię.Kocham cię Violetto Castillo.Kocham to jak śmiejesz się ze mnie.Twoje oczy,usta i twój uśmiech.Jesteś dla mnie wyjątkowa.Nie ma drugiej takiej.Czuję, że to ty, że to ty jesteś moją druga połówką.Razem dopełniamy się.Wiem, że skrzywdziłem cię wiele razy i chcę cię przeprosić za to.Byłem totalnym idiotom,kretynem i największym na świecie dupkiem, ale już teraz to wiem.I obiecuję, że każdego dnia będę starał się wynagrodzić ci to.Chociaż wiem, że to niemożliwe.Jesteś najcudowniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek poznałem.Tylko, daj mi szansę.
Właśnie podjechał pod dom, w którym znajdowała się dziewczyna.Natychmiast wysiadł z samochodu i ruszył do drzwi.Chciał zrobić jej niespodziankę więc sam otworzył drzwi.Wszedł.Cisza.Skradając się wszedł do salonu, gdzie ujrzał szatynkę, która siedziała okrakiem na jakimś facecie i całowali się.Poczuł się jakby dostał w twarz.Chciał wyjść niezauważalnie jednak z całego tego zamieszania wpadł w drzwi.Violetta i chłopak odskoczyli od siebie jak oparzeni.Gdy dziewczyna zobaczyła Verdasa zmroziła go wzrokiem.Pomyślał, że gdyby wzrok mógł zabijać, już dawno by nie żył.
-Co ty tutaj robisz do cholery?!
-Tak wpadłem po drodze-powiedział próbując się wymigać.
-Kto to jest?-zapytał Alex.
-Nikt ważny. Właśnie wychodzi-oznajmiła Violetta nie spuszczając Leona z oczu.Chłopak zrozumiała aluzje, bo nawet głupi by ją zrozumiał.Wychodząc jeszcze raz spojrzał na szatynkę.W jej oczach zauważył złość,wściekłość, ale było coś jeszcze.Tym czymś był smutek.
-Przepraszam.Przerwał nam-powiedziała szatynka do wychodzącego Alexa.
-Nic się nie stało, to nie twoja wina.
-To cześć-powiedziała uśmiechając się.
-Cześć-odpowiedział po czym pocałował ją na pożegnanie.
Dziewczyna zamknęła drzwi na zamek i ruszyła do salonu.Po co tutaj przyszedł?!-zadawała sobie to pytanie.Gdyby nie wszedł w takim momencie, pewnie nie byłby smutny.Pewnie zraniło go to.Co ja mówię,dlaczego niby miałby być smutny?!Violetta dziewczyno weź się w garść.To jest Leon Verdas.Ten, którego nienawidzisz.Chociaż z drugiej strony,tyle już dla mnie zrobił, tylko po co?Dlaczego mi pomaga?Szatynka włączyła telewizję.Szedł właśnie jakiś film.Dwie dziewczyny rozmawiały.Violetta postanowiła wsłuchać się w rozmowę.
-Nie widzisz, że on cię kocha?!
Komedia romantyczna równa się nuda.Przełączyła,usłyszała następujące słowa:
-Kocha cię!Nie widzisz jak mu na tobie zależy?!
Znów zmieniła kanał.
-Gdyby mu nie zależało, to nie pomagał by ci.Nie jesteś dla niego kolejną przypadkową dziewczyną.
Kolejny.
-Jesteś dla niego wyjątkowa.On szaleje za tobą.Dlaczego tego nie widzisz?!
No bez kitu-pomyślała.Wyłączyła telewizor i wyszła z domu.Musiała ochłonąć.
Kolejny dzień.Sobota.Dzień wolny.Szatynka przeciągnęła się i podniosła się do pozycji siedzącej.Włożyła kapcie na stopy i ruszyła do łazienki, gdzie wzięła prysznic,ubrała się i ułożyła włosy.Nie zapomniała także o makijażu.Ciekawiło ją to, co u jej cioci.Richard jej nie szuka?Dziwne.Cieszyła się, że po tylu latach nareszcie mogła odetchnąć.Nie miała pojęcia dlaczego jej nie szukają, a może szukali, ale odpuścili?Postanowiła o tym nie myśleć.Usłyszała dzwonek do drzwi.Zbiegła na dół i otworzyła je.W drzwiach stał Leon z walizką.
-Czy ty mnie prześladujesz?!
-Nie, posłuchaj potrzebuję twojej pomocy.
-Czego chcesz?
-Moi rodzice wyjeżdżają w sprawy służbowe i nie pozwolili mi zostać w tak wielkim domu samemu.Moja mama kazała mi, żebym przeprowadził się na ten czas do domku cioci, tam gdzie rzekomo mieszka mój kolega.Ona nie wie, że to ty tutaj mieszkasz, bo nie powiedziałem jej.Zaczęła by wypytywać i w ogóle.-oznajmił.
-Żartujesz sobie ze mnie?!-zapytała szatynka.
-Nie.Mówię śmiertelnie poważnie.
-W ogóle po co wczoraj tutaj przyszedłeś.
-Chciałem sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku, w szkole byłaś jakaś taka dziwna.No, ale zobaczyłem, że świetnie się bawisz-palnął ironicznie na koniec.
-Tak świetnie się bawiłam, byłoby cudownie gdybyś wtedy tam nie wszedł!A poza tym co cię to obchodzi czy wszystko ze mną w porządku?!
Chłopak parsknął śmiechem.
-A mówią,że to faceci nigdy nie umieją się niczego domyślić.
-Wiesz co?!Siedź sobie w tym mieszkaniu, ale masz się do mnie nie zbliżać ani nie zaczynać kolejnej rozmowy.I bez komentarzy-powiedziała wchodząc do środka.Leon wszedł do domu i postawił walizkę obok szafy.
-Może jesteś głodna-zapytał szatyn podchodząc do lodówki.-Wiesz jestem niezły w te klocki.Z resztą nie tylko w te-dodał ze śmiechem.
Dziewczyna zmroziła go wzrokiem i poszła na górę.Leon zaśmiał się.Kochał to jak złościła się na niego.
Następny dzień.
Chłopak schodził właśnie po schodach.Szatynka spojrzała na niego.Z poczochranymi włosami i samych spodenkach wyglądał cholernie seksownie.
-O, nie wiedziałem, że już nie śpisz-powiedział przeczesując swoje włosy ręką.
-Nie, nie lubię spać do późna.
-Myślałem, że się do mnie nie odzywasz-powiedział.
-Przepraszam za wczoraj.Byłam wkurzona.
-Spoko-powiedział podchodząc do lodówki.Wyciągnął z niej wodę.
-Nie zjesz śniadania?
-Nie jem śniadań-powiedział.
-Czemu?
-Po prostu.Nigdy ich nie jadłem.
-Nie rozumiem.
-Czego nie rozumiesz?
-Śniadanie to
-Tak wiem śniadanie to najważniejszy posiłek dnia.
-Więc dlaczego ich nie jesz?
-Nie lubię.
-Czemu?
-O czym my w ogóle rozmawiamy?-roześmiał się szatyn.Dziewczyna zaśmiała się.
-Lubię twój uśmiech-powiedział.Dziewczyna zarumieniła się.
-I to jak się rumienisz-dodał.
-Ej Verdas nie zapędzaj się-powiedziała znów uśmiechając się.-Wiesz co?Zrobię ci śniadanie, a ty będziesz musiał je zjeść-powiedziała i zaczęła przygotowywać posiłek.
Leon zaśmiał się.
-Pomóc ci?-zapytał podchodząc do niej.
-Nie.
-Okej-powiedział.-Jak sobie chcesz-dodał i ruszył do salonu.
_______________________________________________________________________________
Kolejny rozdział :D
Mam nadzieję, że spodoba się Wam.
Na Leonette będzie trzeba jeszcze trochę poczekać.
Pojawił się Alex.
Tak to ten sam, co w serialu.
Czy Wy też go nie lubicie?
Bo mnie wkurza na maksa.
Wtrąca się w nie swoje sprawy i udaje takiego pokrzywdzonego.
No to jeszcze raz życzę Wam miłego czytania! :D
Pozdrawiam <3
Tini Blanco<3